Miłośników off-roadu wydaje się z sezonu na sezon przybywać. Gdy choć raz spróbuje się swoich sił za kierownicą terenowego samochodu apetyt na adrenalinę zwykle rośnie. Z ręką na sercu możemy powiedzieć, że to uzależnienie nie rujnuje zdrowia… co najwyżej portfel. Dziś zapraszamy po garść jesiennych off-roadowych inspiracji do Xroad.
Nocne wilki – apetyt na ekstremalne przeżycia
Tak to często bywa, że szewc bez butów chodzi, że cukiernik na własne urodziny nie ma sił piec czteropiętrowego tortu, a instruktor off-roadu więcej czasu spędza na prawym fotelu, ucząc innych, niż sam bawi się jazdą. Szumnie zatem w tym roku postanowiliśmy zainaugurować starty ekipy Xroad w off-roadowych imprezach i… nic z tego nie wyszło. Kontuzje, praca i galopujące terminy wyeliminowały nas z zabawy. Niemniej jednak ogromnie chcielibyśmy Was zaprosić na nasz ulubiony tor off-roadowy w Wiśle Pod Piramidą.
Magda i Marcin są pasjonatami jazdy po bezdrożach i wśród wiślańskich lasów, wąwozów i potoków pod szczytem Kamiennego zbudowali miejsce, które na pewno powinniście odwiedzić, jeśli chcecie przeżyć nieprawdopodobną dawkę off-roadowego szaleństwa. Tor dostępny jest zarówno dla posiadaczy własnego pojazdu jak i dla tych, którzy chcą wynająć auto i dopiero spróbować swych sił pod okiem instruktora.
Regularnie na torze organizowane są imprezy – zarówno w formie rywalizacji jak i po prostu dobrej zabawy wśród ludzi dzielących tę samą pasję do czterech kół. Najbardziej znaną i prestiżową imprezą jest Women’s Challange 4×4 – którego czwarta edycja jest zaplanowana na czerwiec 2020 roku.
Z kolei jedną z najbardziej ekstremalnych imprez są zdecydowanie Nocne Wilki – czyli zawody off-roadowe, które odbywają się na trudnym technicznie torze po zmroku. Samochodu terenowe, UTV-y i ZMOT-y rywalizowały na dwóch trasach o zróżnicowanym stopniu trudności. W określonym czasie należało dojechać do 28 punktów i odbić na karcie zawodów pieczątkę. Pieczątki umiejscowione w trudnodostępnych miejscach wymagały nie tylko perfekcyjnej techniki jazdy, ale również użycia wyciągarek, hi-liftów, lin a nawet współpracy między załogami.
Tym razem towarzyszyliśmy załogom jedynie w roli kibiców. Podpatrując zmagania uczestników i ich nie zawsze zwycięską walkę z terenem i sprzętem, postanowiliśmy, że może warto napisać słów kilka o tym, jak radzić sobie w trudnym terenie i do czego zdolne są samochody terenowe.
Tak, mamy nadzieję, że rozbudzimy Wasze apetyty nie tylko na podziwianie górskich krajobrazów zza kierownicy naszego Patrola – ale że zechcecie spróbować swych sił na trudniejszych trasach… Oczywiście – jak to trzeba zawsze podkreślić „nie róbcie tego w domu!”, to znaczy nie przeceniajcie swych sił, bądźcie rozsądni, lepiej pięć razy przejść próbę pod okiem instruktora niż ryzykować samemu. Wiedzę zdobywa się powoli, a technikę buduje wielokrotnymi próbami. Trening czyni mistrza – a mistrz potrzebuje systematycznego, cierpliwego treningu.
Kluczem do pierwszego sukcesu jest „lekka nóżka”
Jazda off-roadowa nie sprawi frajdy miłośnikom prędkości. Tak naprawdę jeśli kochacie wiatr we włosach i „zimny łokieć” – nie pakujcie się do terenówki. Tu rządzi zasada: „Im wolniej – tym szybciej”. Ciężka noga nie pomaga. Pierwszym kluczem do sukcesu jest precyzyjne operowanie gazem. Zbyt szybko wprawione w ruch koła na śliskiej, błotnistej bądź luźnej nawierzchni po prostu zrywają przyczepność, a efektem jest ugrzęźniecie lub zakopanie się w terenie. To trudna umiejętność dla posiadaczy cywilnych samochodów z niskim momentem obrotowym. Zwykłe samochody w takich sytuacjach pewnie po prostu gasną… Dlatego gdy ruszamy w trudnym terenie, pod górę, na wymagającej nawierzchni – zaczynamy od skontrolowania czy działają oba napędy (w naszych samochodach drugi napęd można włączyć i wyłączyć) i włączenia reduktora.
Reduktor to po prostu dodatkowa przekładnia, umieszczona za „podstawową” skrzynią biegów, sterowana całkowicie odrębnym układem. Reduktor pozwala na używanie wszystkich biegów „zredukowanych” – czyli jego zadaniem jest redukcja ilości obrotów silnika i wzrost momentu obrotowego. Najczęściej podawanym i najważniejszym parametrem reduktora jest przełożenie. Im większe, tym auto będzie miało więcej siły na kołach, ale będzie wolniejsze. Reduktora używamy do pokonywania trudniejszych partii w terenie, gdy przewidujemy jazdę ze stosunkowo niskimi prędkościami. Pamiętajmy, że aby załączyć reduktor w większości aut terenowych trzeba się zatrzymać.
Ruszamy, kontrolując gaz, by nie zerwać przyczepności… I oto pierwszy sukces za nami.
Gdy mimo wszystko nadal nie ruszymy z miejsca…
A jak nie wyjdzie? Gdy się zakopiemy w błotku? Gdy mimo naszych starań koła się kręcą, a samochód stoi w miejscu? Wtedy zaczynamy prawdziwą przygodę z off-roadem i uruchamiamy wyciągarkę.
Temat wyboru wyciągarki – to temat rzeka, a dziś nie o tym… W skrócie – jeśli zamierzacie wyjeżdżać swoim samochodem w teren, to jest to jeden z najbardziej przydatnych sprzętów, w jaki warto zainwestować. Nasz najnowszy zakup to Dragon Winch Maverick 1200 HDS z zestawem lin syntetycznych. To wyciągarka z uciągiem ponad 5 ton, więc spokojnie pracuje ze sporym zapasem mocy w stosunku do masy naszego Patrola. W innych samochodach mamy wyciągarki o takiej samej mocy ale z linami stalowymi. Wyciągarki pracują zarówno z pilotem bezprzewodowym i przewodowym. Kluczem do sukcesu pracy z wyciągarką są… drzewa. Na szczęście w terenie zwykle ich nie brakuje. Linę zapiąć można również o inne stabilne przedmioty lub nawet drugi samochód. Znów ważne jest doświadczenie, rozsądek i wiedza z zakresu fizyki ????
Linę zapinamy do pasa, pas spinamy szeklami. Zwykle są one częścią zestawu. Po pierwsze pas chroni drzewo, po drugie – zapinanie drzewa samą liną „na okrętkę” jest po prostu niebezpieczne. Pamiętać należy, że lina wyciąga samochód, który sam w sobie waży pewnie ze dwie tony, do tego dochodzą dużo większe opory, ponieważ zwykle ciągniemy pod górę samochód wklejony w błoto. Czy lina może pęknąć? Tak. Czy drzewo może się złamać? Tak. Czy hak może puścić? Tak. Wtedy „wystrzelona” lina osiąga nieprawdopodobną siłę i może zrobić komuś krzywdę. Dla własnego bezpieczeństwa nie wolno przebywać w zasięgu liny. Oczywiście kierowca samochodu może pozostać w środku – najczęściej jego rolą jest wówczas kierowanie i wspieranie pracy wyciągarki próbując ruszyć.
O czym pamiętamy zapinając linę? Zapinamy ją nisko przy ziemi. Zapięta wysoko może drzewo złamać, a nawet wyrwać z korzeniami. Siła wyciągarki działa prosto – szukajmy zatem drzew jak najbardziej na wprost auta. Jeśli zapniemy linę pod kątem w stosunku do przodu samochodu – będzie nas ciągnąć pod kątem – co może doprowadzić do wywrócenia a nawet wydachowania samochodu. I znów – nie wolno się spieszyć. Lepiej wszystko sprawdzić dwa razy, niż raz zrobić coś niedokładnie i zniszczyć sprzęt, uszkodzić drzewo a w najgorszym razie siebie. Zawsze pracujemy w rękawicach ochronnych. Pamiętamy o bezpieczeństwie swoim i innych. A jeśli już wydostaniecie się z błotnej pułapki – odpinamy liny i powoli, precyzyjnie nawijamy je ponownie na wyciągarkę. Lina nie może się zapętlić i krzyżować. Łatwo w ten sposób uszkodzić cały mechanizm. Co jakiś czas – a najlepiej po każdej „brudnej” przygodzie liny wyczyścić, co jakiś czas zakonserwować. Dbamy również o mechanizm wyciągarki, szekle i pasy – by służyły jak najdłużej i zapewniały bezpieczne ich wykorzystywanie.
Trudności na początku możecie spotkać bez liku. Dlatego zanim wyruszycie na podbój trudnego terenu – polecamy, zalecamy i zachęcamy – oraz gorąco namawiamy – poświęćcie czas na naukę z instruktorami. Teoria teorią, a praktyka – czyni mistrza! Tak jak z jazdą samochodem – nie wystarczy wiedzieć, gdzie jest kierownica i hamulec oraz gaz. Trzeba wypróbować i „wyczuć” jak to działa. Warto zainwestować w dobrą lekcję, spróbować swych sił pod okiem kogoś, kto ma doświadczenie i wiedzę.
Zapraszamy nie tylko na wyprawy off-roadowe, gdzie możecie rozpocząć swoją przygodę w jeździe terenowej. Oferujemy również szkolenia z technik off-roadu, pod okiem naszych instruktorów poznacie tajniki pracy z wyciągarką, linami czy hi-liftem. Do zobaczenia w terenie!